Upadek i wzlot
  Pod żaluzjami powiek
Niechciana prawda krzyczy
Pustka wyżłobiona w głowie
Palącą strugą goryczy

Te same oczy, człowiek
Spychają Cię do przepaści
I spadasz w dół z ołowiem
Gorzkiej rzeczywistości

Lecąc próbujesz skrzydłami
Chociaż ratować swe Ego
Lecz pióra nasiąknięte łzami
Nie mogą Ci dać nawet tego

Gdzie jesteś? Ja tam dotrę
Ogrzeję zmarzniętą Duszę
I skrzydła od łez mokre
Do wzlotu Ci osuszę.

 
E. J.

powrót