Suche łzy
 

W wazonie zwiędły kwiaty,
obrus się zrobił dziwnie szary.
Firanki zaczęły trącić nikotyną,
powietrze, to whisky opary.

Za oknem wiatr wyjąc szaleje
i chłoszcze deszczu biczem.
A kwiatek na balkonie w skrzynce,
samotnie walczy o życie.

Nie potrafię płakać,
choć się z bólu aż duszę.
Nie mogę krzyczeć,
choć przeżywam katusze.

Odeszłaś cichutko i lekko,
a może tu nigdy nie byłaś?
Może to tylko wyobraźnia
mym życiem się zabawiła?

OK, OK, wiem, będzie dobrze,
herbatę mam kupić i cukier.
Wynieść butelki i wywietrzyć,
i spłukać z twarzy łzy suche.

Drzewa śmiertelnie nagie,
żałośnie liści opłakują stratę.
A ja mam słonia na piersi,
och, zapomniałem kupić sałatę.

OK, OK, wiem, będzie dobrze,
muszę się ubrać i posprzątać.
Potem golenie i woda "Egoiste",
straszna ta nasza rozłąka.

Wiem, wiem, Ciebie już nie ma
i nigdy Cię nie uścisnę.
Nie, coś Ty! ja nie placzę, ha! ha!
to nie łzy, to suche liście.

OK, OK, wiem, bądzie dobrze,
moja najdroższa i jedyna.
Ty bądziesz zawsze ze mną,
dopóki nie opadnie kurtyna.

 
E. J.

powrót