Bezszelestnie
  Kiedyś było tak zielono
Wokoło pachniało rosą
Młodość przesuwała góry
Szczęśliwa, głodna i boso

Nie brakowało niczego
Ani wody, ani słońca
Beztroska głupota z fantazją
Byle do końca miesiąca

Potem niegłodno, nie boso
A wody i słońca wciąż mało
Full wypas i mały luksus
I wciąż czegoś brakowało

Zły wiatr potargał wspomnienia
Zimny grad stratował łąki
Kwiatom zabrała woń susza
Wyżółciła życia strąki

Nie zdążyłem się pożegnać
Bo dawno już Cię tu nie było
Odeszłaś cicho, bezszelestnie
I tak się wszystko skończyło.
 
Eugeniusz Jeziorek

powrót / zurück